Cała trzęsłam się od chłodnego londyńskiego powietrza, gdy wchodziłam do budynku zaciskając ręce na brzegach mojego płaszcza i otulając się nim mocniej, aby nieco się ogrzać. Wbiegłam po schodach, które moim zdaniem były stanowczo zbyt ekstrawaganckie jak na cel, do którego służyły, sprawiając, że budynek wyglądał dużo bardziej elegancko niż był naprawdę. Ulice były opustoszałe z powodu trudnych warunków panujących na dworze, które skutecznie trzymały wszystkich zamkniętych na cztery spusty w ciepłych domach.
Poryw ciepłego powietrza uderzył we mnie, kiedy tylko otworzyłam drzwi wejściowe. Moje ciało natychmiast się ogrzało, uwalniając się od zamieci panującej na zewnątrz. Jednakże nawet zmiana temperatury w żaden sposób nie poprawiała mi humoru, kiedy przypominałam sobie, że spędzę kolejny dzień pracując w tym okropnym miejscu. Do tego, kiedy tylko skręciłam za róg, zobaczyłam nikogo innego jak Harrego Stylesa na końcu korytarza, w towarzystwie dwóch ochroniarzy, którzy prowadzili go ściskając jego muskularne ramiona.
Jak tylko jego hipnotyzujące oczy spoczęły na mojej sylwetce, na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek. Kiedy się mijaliśmy mrugnął do mnie, jak flirtujący licealista, a nie niezrównoważony psychicznie przestępca. Ten jego niesamowicie pociągający nawyk igrał na jego ustach, kiedy pociągnął po nich różowym językiem.
- Witaj, Rose - powiedział. Zaskoczył mnie jedwabisty dźwięk jego ochrypłego głosu.
- Cześć - wymamrotałam, przytakując, z małym uśmiechem na ustach. Czułam się trochę niekomfortowo. Harry w odpowiedzi głęboko zachichotał, co mnie cholernie zirytowało. Przysięgam, że każda jedna rzecz, którą robił miała na celu mnie zawstydzić lub zirytować. Pracowałam tu od miesięcy, ale kiedy Harry był w pobliżu, czułam się nie na miejscu. I fakt, że sprawiał, że się rumieniłam, sprawiał, że rumieniłam się jeszcze bardziej.
Potrząsnęłam głową, starając się pozbyć z niej chłopaka choć na chwilę. Miałam pracę do wykonania i z całą pewnością nie miałam zamiaru pozwolić na to, aby mi w niej przeszkadzał.
Szybkim krokiem udałam się do pokoju pielęgniarek, a Lori przywitała mnie jak zawsze ciepłym uśmiechem. Siedziała za biurkiem, wypełniając jakieś papiery. Ze wszystkimi pacjentami, którzy byli przyjmowani, wypuszczani, a nawet umierali wypełnianie raportów zdawało się nie mieć końca.
- Cześć, Lori - przywitałam ją.
- Oh Rose, tak się cieszę, że tu jesteś! Czy możesz proszę przyprowadzić Lilly, przynieść mi trochę dodatkowych bandaży i sprawdzić co ze stopą Buck'a, a później szybko wrócić, żeby pomóc mi z Marise?
- W tej kolejności? - zapytałam nieco zaskoczona jej nagłymi żądaniami. Nie wspominając o tym, że była dopiero ósma rano i wciąż jeszcze się całkiem nie obudziłam.
- Tak. Przepraszam kochanie, mamy po prostu dziś strasznie dużo roboty!
- Nie ma sprawy, załatwione.
- Bardzo ci dziękuję - powiedziała Lori z ulgą wymalowaną na twarzy.
Tak więc rozpoczęłam moją długą podróż w celu uzyskania przyborów i sprawdzenia zdrowia pacjentów. Najpierw udałam się do magazynu i wzięłam jakieś bandaże, mając nadzieję, że o takie właśnie chodziło Lori. Ominęłam różnorodne bicze i łańcuchy, których widok przyprawiał mnie o dreszcze.
To co robili pacjentom było chore. Byli stale biczowani, aby się słuchali, czasem nawet zamykani w klatkach niczym zwierzęta. Praktykowano też lobotomie, które polegały mniej więcej na tym, że doktor wbijał młotkiem szpikulec między oczy pacjenta, mając nadzieję, że uderzy on w konkretny nerw odpowiedzialny za zrelaksowanie i uspokojenie. W większości przypadków zabieg mający na celu wrócenie pacjentowi zdrowia psychicznego, był bezowocny, więc teraz był stosowany jedynie na najgorszych przypadkach. Bardziej jako kara niż operacja.
Oh i jakbyśmy mogli zapomnieć o czyniącej cuda terapii elektro-wstrząsami. Przepuszczanie prądu elektrycznego przez pacjenta, aby go uspokoić i słuchanie jego potwornych wrzasków było powszechnie praktykowane przez doktorów i bardzo popularne. Moim zdaniem było to niesprawiedliwe. Pacjenci powinni być leczeni ze swojego szaleństwa, a nie popadać w jeszcze większe za sprawą okrutnych kar. Nasze kary niby były nieco litościwsze niż w latach 30. i 40., ale niewiele.
Potrząsnęłam głową, aby pozbyć się z niej obrazu skutych w łańcuchy, posiniaczonych przestępców, biorąc z półki to czego potrzebowałam i szybko stamtąd wychodząc. Po tym jak przyniosłam przybory Lori, sprawdziłam co u Buck'a, który ciągle mamrotał coś o demonach i apokalipsie. Później udało mi się zaciągnąć wrzeszczącą Lilly do gabinetu pielęgniarek, uspokoić ją i pomóc Lori przy Marise, która złamała sobie rękę uderzając o ceglaną ścianę. Po mniej więcej godzinie słuchania gardłowych krzyków i odgłosów łamanych kości poczułam ulgę, kiedy Lori puściła mnie na lunch. Nie mój lunch. Miałam znowu pilnować pacjentów, ale to i tak było lepszym zajęciem, niż to co robiłam chwilę temu.
Westchnęłam, kiedy w końcu zostawiłam za sobą krzyki oraz płacze i udałam się do kawiarenki. Pomimo, jak do tej pory, bardzo pracowitego dnia, czas płynął bardzo szybko. Już połowę swojej zmiany miałam za sobą.
Kiedy dotarłam na miejsce, ucieszyłam się widząc, że ktoś przesunął stolik pod ścianę w miejsce, które zwykle zajmowałam. Użyłam go jako krzesła, podciągając się do góry, aby na nim usiąść. Wszystko wyglądało normalnie, tak normalnie, na ile mogło wyglądać w takim miejscu jak to. Przynajmniej nikt nie krzyczał, co nieco zmniejszyło mój ból głowy, który spowodowany był płaczem torturowanej Marise.
Gapiłam się na zegar, patrząc jak mijają sekundy. Większość ludzi zastanawiałaby się dlaczego po prostu się nie zwolniłam z tej ponurej, a czasem przerażającej roboty. Ale było wiele powodów dla których nie mogłam tego zrobić.
Moje zainteresowanie zawsze wzrastało kiedy ktoś poruszał w rozmowie temat szaleńców, ponieważ było to dla mnie niezwykle intrygujące. Zawsze byłam ciekawa i chciałam wiedzieć na ten temat więcej. Poza tym, Kelsey i Lori były świetnymi współpracowniczkami. Tak samo jak James, całkiem przystojny ochroniarz i mój dobry przyjaciel. Dodatkowo, dobrze płacili. Plusy wydawały się przewyższać minusy, więc stwierdziłam, że będzie lepiej jeśli zostanę na trochę.
O mało nie wyskoczyłam ze skóry, kiedy stół zatrząsł się pode mną. Cholera, to był Harry. Usadowił się obok mnie, opierając się plecami o ścianę, tak jak ja. Nie odezwał się słowem, nawet na mnie nie popatrzył, a jego głębokie zielone oczy wpatrzone były w głąb kawiarenki. Zawsze patrzył na wszystkich, jakby był od nich lepszy. Nawet nie zarozumiale, ale tak jakbyś naprawdę był kimś gorszym i byłbyś tego świadomy.
Wyciągnął papierosa i wetknął go między zęby, usiłując go zapalić pomimo tego, że był zakuty w kajdanki. Następnie nie spiesząc się wyciągnął go z ust, powoli wypuszczając smugę dymu sprawiając, że wyglądało to jeszcze bardziej uwodzicielsko, niż powinno.
Po prostu patrzyłam na niego bez słowa. Czego on ode mnie chciał?
- Zagraj ze mną w karty - jego głos był głęboki i groźny, sprawiając, że jego słowa brzmiały bardziej jak żądanie, niż prośba.
- Co?
- Chodź zagrać ze mną w karty - jego oczy wciąż nie spotykały moich, nie aby mnie uniknąć, ale bardziej z braku zainteresowania lub obojętności.
- Cóż, jak kusząco by to nie brzmiało, aby opuścić to luksusowe siedzenie i towarzyszyć seryjnemu zabójcy, który obdarł ze skóry trzy kobiety gołymi rękami w grze w karty, mam robotę do wykonania - oznajmiłam.
- No tak, wyglądasz na całkiem zawaloną robotą - powiedział, zauważając, że tak naprawdę niczym się nie zajmuję. Odsunął papierosa od swoich ust, aby móc zwilżyć je językiem - To musi być strasznie wyczerpująca praca, serio.
- W zasadzie to powinnam po prostu tu siedzieć i pilnować pacjentów, a nie ucinać sobie z nimi pogawędki - kiwnęłam głową w stronę zatłoczonych stolików.
- Więc twierdzisz, że nie powinnaś kontaktować się z pacjentami podczas lunchu, kiedy twoim zadaniem jest ich doglądać.
To był dobry argument, ponieważ nie miałam pojęcia, co na niego odpowiedzieć. Jeśli mam być szczera to mogłam robić to na co tylko mi przyszła ochota, jeśli tylko wszystko było pod kontrolą, ale jakoś nie ciągnęło mnie do gawędzenia z psychopatą przy partyjce kart. Dlatego właśnie zaczęłam wymyślać wymówki jak to byłoby wbrew regułom, ale Harry szybko się połapał, że to gówno prawda. Musiałabym wpaść na coś bardziej przekonującego, żeby się od niego uwolnić. Mimo wszystko wciąż prowadziłam ze sobą wewnętrzny konflikt, ponieważ jedna część mnie nie chciała niczego więcej, jak kontynuować rozmowę z nim, żeby słyszeć jego starannie dobrane słowa, wypowiadane wolno i uwodzicielsko i jego ochrypły głos, który sprawiał, że się rozpływałam.
Z resztą, nie chciałam dać mu satysfakcji z myśli, że jestem zbyt przestraszona lub onieśmielona jego osobą, aby zagrać z nim w karty. Więc w końcu zaakceptowałam jego propozycję.
- Okej, niech ci będzie. Ale nie myśl sobie, że tak będzie zawsze.
- Cokolwiek powiesz, madame - na jego twarzy zajaśniał zwycięski uśmiech, kiedy zsunął się ze stołu i ruszył w głąb kafeterii, oczekując, że pójdę za nim.
Wstałam i weszłam w morze ludzi, czując na sobie wiele par oczu. Czułam się dziwnie i prawdopodobnie wyglądało to dziwnie, biorąc pod uwagę uważne spojrzenia rzucane w naszym kierunku. Kiedy usiadłam, poczułam się jak pacjent. Poczułam się bardziej bezbronna. Po kilku sekundach wszystkie obłąkane umysły, wróciły do myślenia obłąkanych rzeczy i wyglądało na to, że stracili zainteresowanie nami.
Wzrost Harrego zmniejszył się diametralnie, kiedy usiadł przy okrągłym stoliku, na którym już leżała talia kart. Siedzieliśmy trochę bliżej siebie, niż bym chciała, ale nie próbowałam odsunąć swojego krzesła. Moje oczy uważnie śledziły ruchy jego dużych dłoni, kiedy tasowały talię, uwydatniając stawy i żyły. W jakiś sposób nawet jego dłonie były fascynujące; długie palce wydawały się dodawać mu męskości.
W tamtym momencie pomyślałam, że może ja też powinnam zostać zamknięta w tej instytucji. Musiałam oszaleć. Czy przypadkiem nie nienawidziłam go jeszcze chwilę temu? A teraz urzekały mnie nawet jego dłonie.
Jego dłonie.
To było po prostu śmieszne, ale nie mogłam nic na to poradzić.
- Więc - zaczął, sprawnie tasując karty - Umiesz grać w Texas Hold'em?
- Nie - powiedziałam
- Ja też nie - zachichotałam na jego odpowiedź.
- Zgaduję, że w takim wypadku gramy w go-fish*?
- Chyba tak - odpowiedział. Zaczekałam, aż rozda karty, ale wydawało się, że mu się nie spieszy. Jego ciemne oczy patrzyły na mnie w zamyśleniu, prawie jakby starał się podjąć jakąś decyzję. Koniec jego papierosa żarzył się kiedy wdychał nikotynę, a następnie wypuszczał smugę wirującego dymu, wydymając swoje pełne usta.
- Jesteś dziewicą, Rose?
Wziął mnie z zaskoczenia swoim odważnym pytaniem, sprawiając, że moje czoło zmarszczyło się z zakłopotania.
- Co?
Harry skrzyżował ręce na stole, pochylając się niebezpiecznie blisko. Czułam jego ciepły oddech na swojej szyi.
- Czy ktoś kiedykolwiek cię dotykał?
Nie mogłam uwierzyć, że pytał mnie o moje życie seksualne z największą pewnością siebie, nawet nie zniżając głosu.
- Założę się, że nie, mam rację?
Miał. Nie byłam wcześniej dotykana w ten sposób, ale nie miałam zamiaru ujawnić tej informacji.
- Chcesz być dotykana, Rose? Chcesz, żeby ktoś sprawił, że poczujesz się dobrze? - zapytał ochrypłym głosem, niemal szepcząc. Kiedy mówił, jego ciekawskie palce błądziły po moim udzie.
Jeśli jego celem było mnie sprowokować, udało mu się więcej niż go osiągnąć. Poczułam jak moje policzki robią się gorące i wiedziałam, że muszą być już jaskrawo czerwone, kiedy odtrąciłam jego rękę i się odsunęłam.
Harry zachichotał i również się odsunął, wiedząc, że udało mu się mnie zawstydzić, seksownie trzymając swój język między zębami. Nie wiedziałam do czego zmierzał albo jakie były jego intencje, ale wiedziałam, że chciał abym się zaczerwieniła, czego udało mu się dokonać. Jednak nie miałam zamiaru dać mu wygrać i odejść.
- Rozdaj karty, Harry - wymamrotałam, zanim mógł zadać jeszcze więcej pytań. Jednak on się nie ruszył, ciągle patrząc na mnie swoimi inteligentnymi oczami.
- Dobra, ja to zrobię - chwyciłam talię i rozdałam każdemu z nas taką samą ilość kart, które Harry w końcu łaskawie wziął do ręki.
- Masz jakieś czwórki? - spytałam.
Jego zwykły uśmieszek powrócił, ukazując dołeczek w policzku, tuż nad prawym kącikiem jego idealnych ust.
- Go-fish.
Pociągnęłam kartę ze stosu, starając się jakoś dopasować ją do pozostałych, ale myślami byłam zupełnie gdzie indziej, kiedy zdecydowałam, że teraz kolej na trochę prowokacji z mojej strony.
- Więc powiedz mi, Harry. Czujesz się choć trochę winny za obdarcie ze skóry trzech kobiet, wiedząc, że ich rodziny są teraz w domach, płacząc w bólu, przez to co zrobiłeś? A jak się czujesz z faktem, że na zewnątrz są dziesiątki protestujących każdego dnia, którzy chcą żebyś zginął?
- Cóż, odpowiedź na pierwsze pytanie brzmi "nie" - potrząsnął głową, odpowiadając szybciej niż się tego spodziewałam - Nie czuję się ani trochę winny.
- Jesteś chory.
- Tak? - zapytał - Może nie czuję się winny, bo nigdy ich nawet nie dotknąłem. Może jestem niewinny.
- Tak? - tym razem ja zapytałam.
- A jak myślisz?
Zmierzyłam go wzrokiem, rozmyślając nad odpowiedzią. Jego wygląd był anielski, ale wiedziałam, że w środku nie przypominał anioła nawet w najmniejszym stopniu.
- Myślę, że jesteś winny. Nie siedziałbyś tu teraz, gdybyś nie był.
Harry skinął głową, jak gdyby spodziewał się właśnie takiej odpowiedzi.
- Co powiesz na to, dam ci jeden miesiąc. Będziesz tu przychodzić, grać ze mną w karty i rozmawiać ze mną każdego dnia, poznasz mnie lepiej. Później, po miesiącu zdecydujesz czy dalej uważasz, że jestem winny. I jeśli będziesz miała rację, powiem ci co naprawdę stało się tym kobietom.
- Okej, umowa stoi. Jeśli obiecasz trzymać łapy przy sobie i nie wtrącać się w moje sprawy, pomyślę nad tym - powiedziałam, choć i tak wiedziałam co stało się jego ofiarom.
- Stoi - Harry skinął z satysfakcją wymalowaną na twarzy - Ale uh czy mogłabyś coś dla mnie zrobić?
- To zależy co.
Zciszył głos i nachylił się w moją stronę, jakby miał zaraz zdradzić mi jakiś sekret.
- Mogłabyś powiedzieć tamtemu gościowi, żeby przestał się na mnie gapić jakby chciał mi urwać głowę? - zapytał, unosząc brwi i wskazując głową osobę, o której mówił.
Odwróciłam głowę, aby zobaczyć o kogo mu chodzi. Pomimo tego, że w naszą stronę skierowanych było wiele zaintrygowanych spojrzeń, wiedziałam, że mówił o Jamesie, który z całą pewnością patrzył na nas niezadowolony. Odwróciłam się z powrotem w stronę Harryego, aby moje oczy mogły spotkać jego.
- Cóż, chyba nie możesz się mu dziwić - oznajmiłam - Nie często widuje się pracowników, siedzących sobie i ucinających przyjacielską pogawędkę z psychopatą.
- Wow to teraz jestem psychopatą?
- A kiedy nie byłeś? - spytałam.
- Wiedziałem, że uważasz, że jestem szalony, ale nie sądzisz, że "psychopata" to trochę za dużo?
- Nie, termin "psychopata" to nie wyzwisko, to fakt. Psychopata to najczęściej osoba cierpiąca na chroniczną chorobę umysłową z nienormalnym lub agresywnym zachowaniem wśród ludzi, jak ty. Więc odpowiadając na twoje pytanie, nie, to wcale nie za dużo.
- Wow, nic dziwnego, że ciągle jesteś dziewicą! Jesteś kujonem! - Harry wykrzyknął trochę za głośno i z przesadnym podekscytowaniem, jakby właśnie odkrył lekarstwo na raka, a nie powód braku moich seksualnych doświadczeń.
- Skończyłeś? - zapytałam, nawiązując do jego niestosownych komentarzy.
- Oh skarbie - powiedział niskim głosem, a na jego ustach zagościł jego zwyczajowy uśmieszek - Ja się dopiero rozkręcam.
*Go-fish - gra karciana podobna trochę do naszego kuku. Nie znacie, sprawdźcie w googlach:)
I jest obiecany czwarty rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba, bo ślęczałam nad nim dosłownie całe święta. Tłumaczyłam, tłumaczyłam i przetłumaczyć nie mogłam. No akcja się rozkręca, już nie mogę się doczekać jak zareagujecie na kolejne rozdziały;D Piszcie w komentarzach jak wam się podoba i zostawiajcie swoje twittery jeśli chcecie być informowani!
Jeszcze raz wesołych świąt, albo ich ostatniego wieczora, łotever... Czy tylko ja ryczę, bo już po świętach? I dziękujemy za wszystkie wasze życzenia! ~Magda
I jest obiecany czwarty rozdział! Mam nadzieję, że się spodoba, bo ślęczałam nad nim dosłownie całe święta. Tłumaczyłam, tłumaczyłam i przetłumaczyć nie mogłam. No akcja się rozkręca, już nie mogę się doczekać jak zareagujecie na kolejne rozdziały;D Piszcie w komentarzach jak wam się podoba i zostawiajcie swoje twittery jeśli chcecie być informowani!
Jeszcze raz wesołych świąt, albo ich ostatniego wieczora, łotever... Czy tylko ja ryczę, bo już po świętach? I dziękujemy za wszystkie wasze życzenia! ~Magda
haha dobry rozdział!<3 Jedyne co mi się nie podoba to to, że akcja dzieję się w latach 50, ale to nie od was zależy czy coś...
OdpowiedzUsuńAkcja specjalnie toczy się w latach 50., ponieważ tak jak tłumaczyłam to były najcięższe i najbardziej mroczne czasy w historii szpitali psychiatrycznych i bez tego atmosfera opowiadania nie byłaby taka sama, zabrakłoby tego dreszczyku. Zresztą nie odbija się to w żaden sposób na języku czy coś, więc nie widzę problemu:)
UsuńHaha jasne to nie problem, ale jakoś nie wyobrażam sobie Harrego (jego osoby, wygląd itd...) żyjącego sobie w tamtych czasach:P
UsuńPoczekaj na rozwój akcji, bo zobaczysz, że w tym opowiadaniu ma zupełnie inny charakter, który moim zdaniem się wpasowuje świetnie w klimaty tamtych lat:)
UsuńUhuhuhuhuhuhuhu :D
OdpowiedzUsuńAle swietne rozdzialy :) kocham cie ze to tlumaczysz i mnie zachecilasndo tego . Czekam na nastepny xx @siemaJus xx
OdpowiedzUsuńGffj g tjhkcjxjgcjgcyjxc jej uwielbiam *.* a Harry mrrr ^^
OdpowiedzUsuńOjej to moze teraz bedzie wiecej Harry'ego w rozdzialach jak maja codziennie grac w te karty I Rose ma go lepiej poznac ;3
OdpowiedzUsuńAż do porzygu:P chociaż nie, bo Harryego nigdy dość cnie
UsuńJezusie najdroższy! Uwielbiam to opowiadanie tak bardzo że o japier, nie mogę się doczekać następnego! Możecie mnie informować? @payn3_
OdpowiedzUsuńChce nowy w tej chwili!!! Jdjishdisdhjdsjdjdj
OdpowiedzUsuńjak się nazywa naprawde dziewczyna z naglowka?
OdpowiedzUsuńEmily Rudd:)
Usuńsuper że akcja tak się rozkręca!!
OdpowiedzUsuńrobicie znaczna ilosc bledow jezykowych, ale da sie na to jakos przymruzyc oko. oby dwie, macie inny styl pisania i to strasznie wyrywa z watku, wiec dobrze by bylo gdyby tylko jedna z was to tlumaczyla.
OdpowiedzUsuńrobimy po sobie korekty, a jednej osobie ciężko jest tłumaczyć. staramy się jak możemy :)x
UsuńSuper!, byle do następnego ;)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam właśnie wszystkie rozdziały. To opowiadanie jest wspaniałe. Takie inne. ;3 Tłumaczcie dalej, bo świetnie wam to wychodzi. ;>
OdpowiedzUsuńZostałaś nominowana do Liebster Award!
OdpowiedzUsuńSzczegóły u mnie! kooloorowa.blogspot.com <3
Tłumaczenie jest genialne.
OdpowiedzUsuńWszystko jest tak jak być powinno a wytykanie błędów językowych jest żałosne.:)
Nie każde słowo,da się na język polski przetłumaczyć zgodnie z jego treścią,zresztą to jest bez znaczenia.
Jesteście cudowne oby dwie i życzę Wam niebywałych sukcesów i zaczęcie pisania czegoś własnego!:) Może być ciekawie :D
+
zapraszam do siebie ;p
http://please-stay-strong.blogspot.com/
mam nadzieję,że zajrzycie!:)
Dziękujemy, bardzo nam miło:3 Właściwie to zaczęłam pisać coś swojego, ale na razie chcę się w pełni skupić na tłumaczeniu. Mam nadzieję, że następne rozdziały spodobają się równie mocno i na pewno zajrzymy do ciebie:*
UsuńMówiłam, że wpadnę i oto jestem hihi
OdpowiedzUsuńŚwietne opowiadanie i świetne tłumaczenie. Czekam na rozwój akcji :)
Kocham,
@heroharreh x
Opowiadanie jest niesamowite
OdpowiedzUsuńO Bosz O Bosz!!! cudowne !!!
OdpowiedzUsuńBosko! Zaraz lece do nowego rozdziału :D Emocje rosną xD @EmilaMikasz xx
OdpowiedzUsuńMega wciąga!
OdpowiedzUsuńGenialne *_* Możesz mnie informować @Nialls_Queeen
OdpowiedzUsuńChujowe ,pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńNikt ci nie każe czytać, pozdrawiam.
UsuńJak masz krytykować, to niech to przynajmniej będzie konstruktywna krytyka
Coś mi tu nie pasuje ... Dlaczego on wybrał właśnie ją ? Mam nadzieję że dowiem się w kolejnych rozdziałach ;D Powodzenia w dalszym tłumaczeniu x
OdpowiedzUsuńkocham to.! ja czytam i moja kolezanka :D
OdpowiedzUsuńCzytam już drugi dzień i coraz bardziej się rozkręca i super! Kocham naprawdę ten rozdział i opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńHarry to taki Kit, Rose to taka Grace, pani Hellman to Mary Euence, a James...James to James. Cieszę się że opowiadanie zalatuje nutką American Horror Story, i mimo że nie przepadam za One Direction, to te fanfiction zapowiada się świetnie. Mam nadzieję, że Harry w tym wydaniu powali nas bardziej niż Dark i Danger razem wzięci. Czekam na dalszy rozwój, stay beautiful, sunshine.
OdpowiedzUsuńKuuuuurwa ... zajebiste
OdpowiedzUsuńOezu, swietne to bylo!! <3
OdpowiedzUsuńZapraszam do mnie:
http://appearences-are-deceitful.blogspot.com/?m=1
mmm ♥
OdpowiedzUsuńcoraz ciekawieeeejj się dzieje, prawda ;D x
OdpowiedzUsuń