Strony

poniedziałek, 30 grudnia 2013

Rozdział 5

Ulice były opustoszałe. Nie było na nich nic poza obficie i szybko sypiącym się z nieba śniegiem. Szłam ciasno opatulona swoim płaszczem, kiedy drżałam z zimna odliczając sekundy, aż w końcu znajdę się w ciepłym łóżeczku, w domu. To był długi dzień, a mój ból głowy powrócił. Już miałam zacząć biec, żeby skrócić czas powrotu do domu., kiedy usłyszałam, że ktoś mnie woła.
- Rose! Hej, Rose, czekaj!
Kto to do cholery był? Obróciłam się, by odkryć tą tajemnicę i przekonać się, że tuż przede mną stoi niezwykle atrakcyjny James. Był dosyć wysoki, miał pewnie około 180cm, ułożone ciemne blond włosy i oczy w odcieniu morza. Był też nieźle zbudowany; umięśniony, ale nie za bardzo. Miał około 24 lat.
- Oh, cześć James. Co ty tu robisz? - zastanawiałam się
- Szedłem złapać jakiś pociąg do domu. A ty?
- Mieszkam kilka bloków stąd, zwykle chodzę pieszo.
- Oh, to super. Powinniśmy od teraz chodzić razem. - powiedział posyłając mi uroczy uśmiech. James zawsze wydawał się trochę skrępowany w mojej obecności, ale to było słodkie.
- Jasne, byłoby fajnie - odpowiedziałam, kiedy ruszyliśmy w stronę mojego domu. Byliśmy na tyle blisko, że nasze ramiona ocierały się o siebie. Przez wzgląd na jego wcześniejsze gapienie spodziewałam się, że zapyta mnie o pogawędkę z Harrym, ale na szczęście tego nie zrobił.
- Wiesz, dopiero zaczęłaś pracować w Wickendale, a wygląda na to, że pani Hellman już cię polubiła. - oznajmił - Nie myślałem, że jest zdolna kogokolwiek polubić.
- Ej, nie bądź taki zdziwiony. Tak się składa, że ciężko mnie nie polubić.
James zachichotał. To był jeden z moich ulubionych śmiechów na świecie.
- A w ogóle to czemu uważasz, że mnie lubi? - zapytałam
- Nie wiem - powiedział wypuszczając smugę białego dymu, spowodowanego niską temperaturą powietrza - Może cię nie lubi; może tylko nienawidzi cię nieco mniej niż resztę.
- Mam to odebrać jako komplement?
- Ta, to miał być komplement - zaśmiał się
Rozmowa toczyła się z ciągłymi uśmiechami i chichotami, dlatego uznałam, że naprawdę lubię Jamesa. Był uroczy i miły. Chłodne powietrze i płatki śniegu osiadały na mojej skórze sprawiając, że drżałam pod ciemnym niebem.
- Zimno ci? - spytał
- Nie, w porządku - skłamałam
- Masz, weź mój płaszcz. - zaproponował już zdejmując z siebie ubranie.
- Ale wtedy tobie będzie zimno! - zaprotestowałam
- E tam, dam radę.
Przykrył moje ramiona ciepłym ubraniem. Zamknęłam na chwilę oczy, pozwalając sobie trochę się ogrzać w tym ładnie pachnącym płaszczu. Ale po chwili James także zaczął drżeć, co wzbudziło we mnie poczucie winy.
- Trzymaj - powiedziałam ściągając z siebie jego płaszcz i owinęłam nim nas oboje, zbliżając nas do siebie. Tak było cieplej. Szliśmy w ciszy, nie niezręcznej, lecz uspakajającej ciszy, kiedy James się odezwał.
- No to stacja jest tutaj. Chyba w tym miejscu nasze drogi się rozchodzą - uśmiechnął się szeroko
- Dobrze, do zobaczenia później. Oh, masz swój płaszcz...
- Nie, weź go. Po prostu przyniesiesz go jutro do pracy. Dam sobie radę przez resztę drogi do domu.
Patrzyłam na niego przez chwilę zastanawiając, czy powinnam się z nim dalej kłócić o to, gdzie ma zostać jego płaszcz przez noc. Jednak zrezygnowałam.
- Okej, dzięki.
- Nie ma problemu. Do zobaczenia jutro.
- Dobrze, dobranoc, James.
- Dobranoc, Rose.
A potem skręcił i nasze drogi się rozeszły. Dalej musiałam iść sama.

Na  następny dzień
Dzisiaj było dość spokojnie. Nikt nie cierpiał, w przeciwieństwie do dnia wczorajszego. Teraz byłyśmy tylko ja i Lori. Uzupełniłam zamówienia na dostawy i zdezynfekowałam pokój dla zabicia czasu. To wciąż nie odpędzało moich myśli z poprzednich dni.
Wiem, że Lori była tu od zawsze, więc pewnie mogłaby odpowiedzieć na pytania, które chciałam zadać. Wiem, że to miejsce było straszne, bo to to był zakład dla obłąkanych przestępców, ale bałam się, że mógłby być jeszcze straszniejszy. Jednak moja ciekawość przewyższała strach. Lori siedziała tam uzupełniając dokumenty. Zaczęłam bawić się palcami, kiedy zdecydowałam zapytać. Byłam zdenerwowana.
-  Hej, Lori?
- Tak, kochana? - odpowiedziała słodko
- Umm... bo wiesz, byłam tak jakby się rozejrzeć ostatnio i zauważyłam, uh, te drzwi w innej części budynku. I tak się zastanawiałam... co to Oddział C?
Lori przestała pisać i znieruchomiała. Zamarła. Zajęło to dłuższy moment i już chciałam zapytać, czy dobrze się czuje, kiedy powoli przekręciła się na krześle. Oblizała wargi, a potem głośno wypuściła powietrze. Wiedziałam, że nic dobrego z tego nie wyniknie.
-  Rose, muszę ci coś wyjaśnić.
Skinęłam czekając, by kontynuowała.
-  Jest wiele ludzi na świecie, prawda? Miliony, miliony ludzi. Wielu z nich jest dobrymi ludźmi. Są pielęgniarki, chrześcijanie i wolontariusze. Każdego dnia robią dobre uczynki. Przyzwoici ludzie trzymają drzwi otwarte dla innych, zbierają śmieci z ulic. Normalni, codzienni dobrzy ludzie. Ale tak samo, jak wiele jest dobrych ludzi jest też wiele złych ludzi. Ludzi, którzy zabijają, zastraszają, ludzi, którzy są samolubni i chciwi - zatrzymała się, by sprawdzić, czy ciągle słucham. Słuchałam. - Więc, wielu ludzi jest dobrych i wielu jest złych. Ale jeśli o tym pomyślisz, są też wyjątkowo bezgrzeszni i czyści.  Mam na myśli filantropów, ludzi którzy przekraczają wyobrażenia o dobrych uczynkach i robią absolutnie wszystko dla innych, jak Gandhi. Ale znowuż są też ludzie z drugiej strony tęczy. Sadystyczni ludzie, którzy popadają w skrajności, by inni cierpieli. To tacy są zamknięci w Oddziale C.
Czekałam. Chciałam, by mi to bliżej wyjaśniła.
- Mówimy o dotkliwie obłąkanych ludziach. Nawet nie ludziach, bardziej zwierzętach, które nigdy nie powinny przyjść na świat. Robili chore, chore rzeczy, przy których obdarcie ze skóry kobiety wydaje się błahym wykroczeniem. Rzeczy nie mieszczące się w wyobraźni ludzkiej, rzeczy, które pozostawiłyby na tobie ślad do końca życia, gdybyś tylko o nich usłyszała. Ich umysły zapędziły się w zbyt ciemne miejsca dla ludzi takich jak my do pojęcia. Jakby byli opętani przez złe demony, chociaż i księży też wzywaliśmy. To nie pomogło.
- Wow - wypuściłam powietrze, kiedy podświadomie zastanawiałam się, co takiego mogli zrobić.
- Rose - powiedziała patrząc na mnie uważnie - Nie chodź tam. Mają tam najlepsze zabezpieczenia trzymające te wstrętne bestie, ale mimo wszystko trzymaj się z daleka od Oddziału C.
Przytaknęłam.
- Ilu tam jest pacjentów? Są podejmowane jakiekolwiek działania, żeby ich wyleczyć? Jacyś pracownicy byli tam zamordowani?
- Cóż, odkąd Wickendale ma najlepszą ochronę i największą powierzchnię w kraju, zwożą tu ludzi z całego świata. Pacjenci, psychiatrzy i doktorzy. Nie znam dokładnej liczby, ale zgaduję, że kilkaset.
Moje brwi uniosły się nagle w zdziwieniu. Setki złych, bestialskich ludzi były ze mną teraz pod jednym dachem.
- Ludzie starają się im pomóc i kilkoro zostało uleczonych. Przeprowadzają dużo lobotomii, terapii elektrowstrząsami i nawet operacji. Nie wiem, czy to pomogło. Nie wiem o tym za dużo, tak naprawdę większość to chronione informacje. I mówiąc o zamordowanych ludziach, nie mam pojęcia. Pewnie nikt. No bo ich ochrona jest niewiarygodnie ścisła, trzymają pacjentów pod niezłą kontrolą. To już naprawdę wszystko, co wiem.
Po prostu znowu przytaknęłam biorąc wszystko do siebie. Próbowałam sobie wyobrażać rzeczy, które mogli zrobić, żeby wpasować je w opis Lori i nic nie wymyśliłam. Może najlepiej było w ogóle o tym nie myśleć. Ale nie mogłam przestać zastanawiać się, podświadomie próbując dopasować odpowiedź na nieznane. Bo nienawidziłam niewiedzy.
Lori musiała dostrzec coś w moich oczach, czego istnienia nie byłam świadoma, kiedy zaczęła mnie zapewniać.
-Ale Rose, nie martw się. Nie ma możliwości, żeby ci ludzie podeszli bliżej drzwi wyjściowych. Jesteśmy bezpieczni. Nie ma najmniejszego powodu do strachu.
Skinęłam, chociaż nie bałam się albo nie martwiłam, że ci ludzie uciekną. Byłam przestraszona samym faktem, że ludzie z jej opisu w ogóle istnieją. Potrząsnęłam tylko głową starając się odpędzić przerażające domysły.
-A w ogóle to która godzina? - zapytałam, by zmienić temat
-12:00.
-O nie, spóźnię się. Muszę nadzorować lunch dla pacjentów. Zobaczymy się potem.
Przytaknęła wracając do pracy. Wyszłam na dużo zimniejszy korytarz, który był raczej opustoszały. Jedynymi dźwiękami były moje kroki i kilka odległych krzyków. Idąc w stronę kawiarni, moje serce przyśpieszyło. Dłonie zaczynały się pocić. Zaczęłam iść wolniej. Wszystko to było bezwarunkowe i nie byłam pewna przyczyny. Ale zgadywałam, że miało to coś wspólnego z przestępcą o ochrypłym głosie, który już na mnie oczekiwał.
Dotarłam do kawiarenki. Było tu głośniej, chociaż nie aż tak bardzo. Pacjenci raczej pilnowali własnych spraw, za co byłam im wdzięczna. Dobrze, może poza Harrym. Wydawał się bardziej towarzyski i normalniejszy niż reszta. Jeżeli już mowa o  Harrym, gdzie on się podziewał? Po kilku sekundach błądzenia wzrokiem po pokoju wreszcie dostrzegłam burzę kasztanowych loków. Szerokie ramiona odznaczały się pod niebieskim bezkształtnym kombinezonem. To na pewno  był on. Podeszłam i zajęłam miejsce na krześle po przeciwnej stronie stołu, tak daleko, jak się tylko dało, biorąc pod uwagę, co stało się ostatnio. Jego piękne oczy spoczęły na mnie, kiedy się zbliżałam, usta od razu wygięły się w głupim uśmieszku. Właściwie to było tak jakby urocze, że gdy to robił pojawiał się tylko prawy dołeczek.
- Proszę, proszę, kogo my tu mamy - musiał był przeziębiony, bo jego głos był bardziej szorstki niż zazwyczaj - Widzę, że zdecydowałaś się wrócić po więcej.
Po prostu się zaśmiałam i potrząsnęłam głową.
- Weź karty, Harry.
- Czemu ty ich nie wzięłaś jak szłaś?
- Nie wiem, zwyczajnie zapomniałam.
Harry westchnął ciężko, kiedy się podniósł uwydatniając tym samym swoje umięśnione ramiona. Patrzyłam na niego, gdy podchodził do stolika z bezsensownymi grami planszowymi, które zajmowały obłąkanych i oczywiście jeszcze kilkoma taliami kart. Kiedy wrócił zauważyłam, że nie ma już zapiętych kajdanek i nie mogłam zdecydować, czy świadomość tego mnie uspakajała czy przerażała.
- To co, znowu go-fish? Czy znasz może inne gry? - zapytał, gdy siadał.
Zastanawiałam się chwilę, próbując coś wymyślić.
- A wojna?
Przez moment wyglądał na zmieszanego, jakby usiłował przypomnieć sobie tę grę.
- Jak się w to gra?
- Masz 22 lata i nigdy wcześniej nie grałeś w wojnę? - spytałam powstrzymując śmiech.
- Masz 20 lat i nigdy nie uprawiałaś seksu? - zakpił.
Ugh, jak on mnie denerwował. Po raz kolejny rumieniec wpełzł na moje policzki, przez co zawstydziłam się jeszcze bardziej. To była sprawa osobista, nie rozumiałam, po co musiał o tym wspominać.
- Przestaniesz w końcu? Cholera, jesteś strasznie wnerwiający.
- Chyba nie jestem aż taki zły, skoro siedzisz tu teraz ze mną.
- Nie jestem tu ze względu na ciebie - odgryzłam się - Jestem tu, żeby prawidłowo osądzić stopień twojego obłąkania, żebym mogła dowiedzieć się czegoś więcej o twoich ofiarach.
Harry potrząsnął głową, gdy tylko słowa wydostały się z moich ust.
- Nie, jesteś tu po to, żeby osądzić, czy jestem winny, czy nie. Być winnym a obłąkanym to dwie zupełnie odrębne sprawy.
- Cóż, Wickendale jest dla obydwu, więc stwierdzam, że idą z tobą ramię w ramię.
Coś, co powiedziałam musiało podziałać na nerwy Harrego, bo coś w nim pękło. Jego brwi złączyły się w poważnej minie, a jego głos zniżył się, jakby on cały nagle pociemniał.
- To może nie próbuj stwierdzać nic na mój temat, dobrze? Nawet mnie nie znasz, więc przestań zachowywać się, jakby tak było.
- O czym ty mówisz? - spytałam
- O niczym, mam po prostu dosyć, że zawsze patrzysz na mnie jak na jakiegoś wariata, jak na pieprzoną szumowinę. Jakbyś była o niebo lepsza ode mnie tylko dlatego, że zamknęli mnie tutaj. Dla twojej wiadomości, kochanie, nie jesteś tak sprytna, jak ci się wydaje.
Potrząsnęłam głową zdezorientowana.
- Tak, a ty to co? - zaprotestowałam - Zachowujesz się jakbyś coś na mnie miał, jakbym była pięciolatką. Głupio się kurwa szczerzysz cały czas, jakbyś wiedział coś, czego ja nie wiem. Nienawidzę tego. I może i jestem od ciebie lepsza, skoro nie obdarłam ze skóry trójki ludzi! - krzyknęłam, podnosząc głos bardziej niż chciałam
W tamtej chwili prawie przeraziłam się jego reakcji. Wpadł w furię.
- Skoro jestem tak odrażający to czemu tu ciągle siedzisz? Czemu nie weźmiesz się do jebanej roboty, nie chcę grać już w karty - powiedział odtrącając talię dalej i zsuwając się na krześle. Odwrócił głowę w drugą stronę, jakby nie mógł już na mnie patrzeć. Jego szczęka była mocno zaciśnięta i wyglądał na wściekłego, na granicy rozpłakania się. Ale wiedziałam, że nawet gdyby to była prawda, w życiu nie dałby wypłynąć łzom. Nie pokazałby co czuje. Pod tą całą złością i wściekłością krył się smutek. Widziałam to w jego oczach. Jakby miał naprawdę całkowicie złamane serce. Gdy tylko wstałam, po wszystkim co zrobił, poczułam się winna. Było mi wstyd za wszystko, co powiedziałam, nawet jeśli zasłużył.
Potrząsnęłam głową, uświadamiając sobie, jaką muszę być hipokrytką. Zawsze krytykowałam ludzi, którzy źle traktowali pacjentów. Zawsze uważałam, że ludzie nie powinni wysnuwać pochopnych wniosków, tylko spróbować im pomóc, a teraz to ja jestem wrogo nastawiona do pacjenta, który tej pomocy może potrzebować najbardziej. Strasznie wkurwiał mnie czasami po prostu tym, jaki był. A i tak zawsze go albo pożądałam albo nienawidziłam. Wykańczająca mieszanka. I nie miałam pojęcia, co z tym zrobić.
Więc odeszłam pozostawiając siebie skonsternowaną, a Harrego wściekłego, mając nadzieję, że jutro będzie lepiej.
________________________________
pppppiiiiiiięęęęęććććć!!! nie wiem, jak wam, ale mi ten rozdział się wyjątkowo podoba, a szczególnie to, co mówi Lori sogsdrhrfkmj. teraz będzie już coraz ciekawiej i ciekawiej, mówię wam. pamiętajcie, żeby zostawić komentarz czy cośtam, no wiecie hihi.
JARAM SIĘ DALSZYMI ROZDZIAŁAMI. NIE MOŻECIE SIĘ DOCZEKAĆ, WIEM. ~natalia :)x 

29 komentarzy:

  1. Uhh.... Harry się wkurzył XD
    ajisdcvhfgufd To co mówiła Lori na pewno ma jeszcze jakieś głębsze dno nhfgf
    Czekam na kolejny x

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie się robi :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Masz rację, mi też się wyjątkowo podoba, jest inny ;) @siemaJus xx

    OdpowiedzUsuń
  4. Daaalej ;d Jest super!

    OdpowiedzUsuń
  5. Już mnie zainteresowałaś tym kolejnym rozdziałem. Dawajcie jak najszybciej! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Tez strasznie mi sie podobalo, zaintrygowalo, nie wiem jak to okreslic, to co mowila Lori :> sjnjhnnjdnjndejndi

    OdpowiedzUsuń
  7. Muszę powiedzieć że jestem pod dużym wrażeniem, naprawdę! To opowiadanie jest niesamowite, ma taki magnetyzm ;) i jest jedyne w swoim rodzaju, pierwszy raz spotykam opowiadanie w takiej starszej rzeczywistości... Czekam na następny rozdział i już nie mogę się doczekać!
    Wszystkiego najlepszego, szczęścia, zdrowia, weny w nowym roku 2014!

    OdpowiedzUsuń
  8. Po poprzednim rozdziale już myślałam, że jednak się wciągnę i że będzie to naprawdę ciekawa i dobrze napisana historia z dobrze wykreowanymi postaciami. Po tym rozdziale sama nie wiem... Kusi mnie, by sięgnąć po oryginał i przekonać się, co będzie dalej... I jak to będzie opisane... Sam fakt, że dzieje się to w latach pięćdziesiątych jest nie lada wyzwaniem. Wiem, że to "tylko" tłumaczenie i nie macie wpływu na to, co pisze autorka, ale po prostu chcę więcej... Więcej emocji, przemyśleń... nawet ta ich kłótnia była jakaś anemiczna. noże nie latały w powietrzu ;) Cóż... chyba po prostu poczekam z decyzją do kolejnego rozdziału...
    Kate

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w każdym razie na pewno nie odbiegamy od oryginału i to, jak jest to napisane przez natalie jest jak najlepiej przekazane w tłumaczeniu (: a oryginał jest napisany trudniejszym językiem niż inne fanfiki, które znam i słyszałam kilka osób, które mówiły, że próbowały czytać oryginał, ale zrezygnowały, bo nie rozumieli tego w całości. chcemy po prostu udostępnić psychotic innym, którzy właśnie nie są w stanie przeczytać tego w oryginale xx

      Usuń
  9. Rozdział jest....NIE do OPISANIA! Po prostu jest MeGa_!!! Czekam na następny rozdział i Szczęśliwego Nowego Roku :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja prd! ale supcio! Jestem strasznie ciekawa co będzie w następnym rozdziale..I Pozdrowienia syłam na nowy rok ;D

    OdpowiedzUsuń
  11. jejka ale się wciągam w tę historię!!! coraz i coraz bardziej!

    OdpowiedzUsuń
  12. Aaach juz nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu jbfsscybkhd ♡♡♡

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejku, ja chcę już kolejny!
    To jest G E N I A L N E
    Jessie xoxo

    OdpowiedzUsuń
  14. Przepraszam,że dopiero teraz komentuje! :(
    Ten rozdział jest po prostu zajebisty! kocham Harrego w tym ff <3
    Też sie jaram nowym rozdziałem! dodawajcie szybko nn! <3
    Zapraszam do siebie na ff o Lou,mam nadzieje,że zajrzycie i skomentujecie.Dopiero zaczynam x :) http://coldness-funfiction.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  15. cudowny ff, cudowne tłumaczenie

    OdpowiedzUsuń
  16. Ten rozdział mnie rozwalił
    Nie wiedziałam że tak potoczy się akcja
    Super że ten imagin ty tłumaczysz
    Dzięki :***

    OdpowiedzUsuń
  17. GENIALNE TŁUMACZENIE I GENIALNE OPOWIADANIE!!
    <333
    niemoge się doczekać anstepnego

    OdpowiedzUsuń
  18. Juz sie boje :) genialny jak zawsze :D Lece dalej 💜 @EmilaMikasz

    OdpowiedzUsuń
  19. Harry jest super ale zbyt szybko okazal emocje. No coz czytam dalej

    OdpowiedzUsuń
  20. Przez przypadek znalazłam te opowiadanie i jest genialne <333 nieźle się rozkręca idę czytać następne rozdziały ;))

    OdpowiedzUsuń
  21. Pewny siebie Harry=mega seksowny Harry, ale wsciekniety Harry, to juz przekracza wszelkie skale seksownosci! <3
    Zapraszam do mnie:
    http://appearences-are-deceitful.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  22. Jejaaa ;) kochaaam <33

    OdpowiedzUsuń
  23. Racja, źle, że od razy osądza.. szkoda mi Harry'ego.. ♥

    OdpowiedzUsuń
  24. To mój pierwszy komentarz, ale obiecuję, że będę komentować każdy rozdział. Jeju, to jest tak bardzo wciągające! 5 rozdziałów przeczytałam w zaskakującym tempie, nawet nie wiem, jak to się stało. Czytam jeszcze kilka innych ff, ale to jest majstersztyk! Co do rozdziału, poczułam gęsią skórkę, kiedy Lori mówiła o Oddziale C. Podoba mi się, że Rose nie jest typem dziewczyny, która od razu robi maślane oczka do chłopaka, który wpadł jej w oko. Naprawdę, świetne!

    OdpowiedzUsuń