piątek, 7 listopada 2014

Epilog

MRS. HALLMAN'S POV

Kiedy znalazłam mojego jedynego syna, leżącego bez życia na podłodze celi 308, był to pierwszy raz, kiedy czułam się całkowicie bezsilna. Gdy rządziłam instytutem, zawsze byłam w stanie zapanować nad pacjentami i trzymać wszystkie tajemnice w ukryciu. Odziedziczyłam po moim ojcu silny autorytet w miejscu, które wybudował. Ja byłam szefem tej instytucji i każdy o tym dobrze wiedział. Nikt do tej pory nie kwestionował mojego zdania.

Ale w momencie, kiedy Harry się u nas pojawił, wiedziałam, że będą kłopoty. Wiedziałam co zrobił mając dwanaście lat. Tam gdzie był Harry Styles, tam były też komplikacje.

Więc, kiedy znów został przyjęty, wiedziałam czego się spodziewać. Obserwowałam go uważnie, aby zapobiec popełnieniu tych samych błędów. I wszystko było pod moją kontrolą. Jedynym problemem okazała się Rose. Była świetna na początku, ale pokazała brak lojalności, kiedy zaczęła za nim łazić. Gdyby tylko wiedziała w co się pakowała. Gdybym jej powiedziała kim tak naprawdę był Harry, uciekłaby od niego z krzykiem, a nie razem z nim.

Ale tego nie zrobiłam, więc teraz byli parą. I razem stworzyli upokarzający bałagan, który ja musiałam posprzątać. Byli niebezpieczni. Byli zagrożeniem dla nieskazitelnej reputacji Wickendale. I pomimo, że nie przyznałabym tego na głos, byli problem, który budził we mnie uczucia bliskie niemal strachu.

Uciekli z mojej instytucji i zrobili ze mnie idiotkę. Zniszczyli reputację, jaką cieszyło się to miejsce i zniszczyli mojego syna. Teraz wszystko co miałam to skrawki Wickendale i problem jak posklejać je w całość.

Zostawili mnie taką, wyglądającą na słabą, zawstydzoną i na kolanach przy nieruchomym ciele syna, a pierwsza łza odkąd byłam dzieckiem spłynęła mi po policzku. I za to kiedyś mi zapłacą.

Mam zamiar urządzić tej dwójce piekło, jakie oni mi urządzili. Poczują ból, który ja czuję, patrząc na wyschniętą krew, pokrywającą ciało mojego pięknego  syna. Nie miałam zamiaru tylko złapać zbiegów, ale sprawić, żeby cierpieli. Wszystko wróci do normy, kiedy znajdą się z powrotem w swoich celach, a przynajmniej tak będzie myśleć prasa. Ale tak naprawdę Rose i Harry będą zamknięci w Wickendale żałować tego co zrobili. Chłosty i elektrowstrząsy będą wydawać im się luksusem w porównaniu do tego co  im zrobię.

Oczywiście, byli w stanie przechytrzyć mnie tym razem. I z pewnością będą ze sobą przez chwilę szczęśliwi. I może miną tygodnie albo miesiące zanim ich znajdziemy. Ale jedna rzecz była pewna - kłopoty Rose i Harry'ego jeszcze się nie skończyły.





-------------------------
Czeeeeeść! Myślę, że Magda wam wszystko wytłumaczy dlatego, żeby nie zanudzać chciałabym podziękować Magdzie, że zaufała mi i dała mi szansę. No i oczywiście wam. Za dobre (i te mniej) słowa. Naprawdę to jest tak mega słodkie <3 Także do zobaczenia w następnej części :* xx ~XYZ

Kochani! To już jest definitywny koniec Psychotic! Nigdy biorąc się za to tłumaczenie nie spodziewałam się, że odniesie ono taki sukces! Oczywiście to wszystko dzięki wam - czytelnikom, którym chcę bardzo podziękować za wszystko. Za to, że są, za 1065194 (jak na ten moment) wyświetleń, 876 obserwatorów, 6544 komentarzy, ogromną ilość pytań na asku xd Niektórzy byli bardziej aktywni, inni mniej; niektórzy wspierali nas, inni wręcz hejtowali, kiedy rozdział się spóźniał; niektórzy byli z nami od samego początku, inni doszli pod koniec - nieważne, bo wszyscy przysłużyli się do ogromnego sukcesu (przynajmniej w moim mniemaniu) jakie odniosło to tłumaczenie i za to wam wszystkim jeszcze raz dziękuję. Dziękuję Natalii, bez której napewno bym się za to wgl nie wzięła, pewnie bym sobie tak dobrze nie poradziła; która zawsze mnie motywowała i pilnowała (no sami widzieliście co się działo jak odeszła xd). Dziękuję Ani, która przejęła pałeczkę i uratowała mi życie - kocham was obie. Dziękuję wspaniałej @Wampirka00 za piękny wygląd bloga. Dziękuję Kasi (@PonczekAnity), która od początku mnie wspierała i była pierwszą fanką mojego tłumaczenia. Dziękuję dziewczynom, które prowadzą konta bohaterów na twitterze, które napewno odgrały dużą rolę w reklamowaniu tłumaczenia i dzięki nim spełniło się moje marzenie. Dziękuję autorce za stworzenie tak niesamowitego opowiadania, które zainspirowało mnie do tłumaczenia. Dziękuję Bambi (tłumaczce Colda i Darka), dzięki której zapewne większość z was dowiedziała się o naszym tłumaczeniu. A żem się rozpisała xd

A jeśli chodzi o drugą część to napiszę tutaj posta, kiedy powstanie blog i z pewnością będzie musiała się uzbierać konkretna liczba obserwatorów, żebyśmy wrzuciły pierwszy rozdział, a będzie to nie wcześniej niż w święta (czyli rok od rozpoczęcia tłumaczenia, kurde ale to zleciało!). Ale tak, będziemy tłumaczyć.


No to do następnej części, kochani!




Rozdział 48 część 2

Właściwie nie była to szopa, było to trochę większe, coś jak stajnia czy jakaś chałupa zrobiona z chyba dość starych desek. Widać było sporą dziurę i pęknięcia w ścianie, a farby którą kiedyś były deski pokryte prawie nie było. Porośnięta była winoroślom i mchem. Widać było, że została zapomniana, gdzieś w środku lasu. Na pewno było w niej pełno szczurów, robali i innych okropieństw.

- Cóż, wydaje mi się, że znaleźliśmy miejsce, gdzie będziemy spać. - powiedziałem. Lepiej schować się w jakiejś starej szopie, niż być widocznym gdzieś w środku lasu. Naprawdę powinniśmy iść dalej, gdybyśmy tylko mogli. Ale godziny biegania dały nam się we znaki. Nogi bolały mnie jak cholera, ciało zmęczone, płuca błagały o odpoczynek i papierosa.

Rose również wyglądała na wykończoną, ciemne sińce były widoczne pod jej oczami. Wzięła głęboki oddech i powoli ruszyła ku otworze w ścianie. Oczywiste było to, że potrzebowaliśmy odpoczynku, a może nam się nie udać znaleźć schronienia w najbliższym czasie.

Weszliśmy do środka. Panowały tam egipskie ciemności.Wydawało się, że pomieszczenie było wielkie. Sięgnąłem do torby po latarkę. Po chwili szukania udało mi się ją znaleźć i włączyć, aby je oświetlić.

Było dosyć duże, tynk odchodził ze ścian, tak samo jak na zewnątrz. Nie było za bardzo na co patrzeć; kilka szczurów, pajęczyny, kurz, jakieś stare opakowania po jedzeniu i podłoga, pokrywająca niewielką część budynku. Resztę pokrywały spróchniałe, wyszczerbione deski, a w niektórych miejscach tylko goła ziemia.

Nie chciałem spać w tym syfie i wiedziałem, że Rose również, więc zabraliśmy się do roboty. Wygoniłem szczury z kątów, co było dość ciężkim zadaniem, wbrew pozorom. Rose śmiała się z moich starań i nie pomagała zbytnio, kiedy biegałem po całej stodole jak idiota. Ale w końcu udało mi się je wszystkie wypłoszyć i stałem się jeszcze bardziej zmęczony.  Rose w końcu zaczęła pomagać, układając nasze koce na tej części podłogi, która wciąż przypominała podłogę. Pozbierała też śmieci, które były porozrzucane po podłodze i wyrzuciła je na zewnątrz.

Zebrała również trochę drewna, które leżało tu i tam i rzuciła w moją stronę. Ułożyłem je tam gdzie nie było podłogi i użyłem mojej zapalniczki do rozpalenia ogniska.

Kiedy już nasz tymczasowy dom na dzisiejszą noc był w miarę znośny, usadowiłem się przy ognisku. Nie zauważyłem wcześniej jak bardzo mnie bolały stopy, poczułem to dopiero, kiedy je odciążyłem i poczułem cudowną ulgę po tylu godzinach biegu.

Rose wyrzuciła ostatni śmieć na zewnątrz i otrzepała ręce, po czym dołączyła do mnie przy ognisku, siadając na ziemi. Jej głowa spoczęła na moim ramieniu.

Siedzieliśmy przez chwilę w ciszy, ciesząc się wieczorem w swoim towarzystwie, kiedy w końcu ją przerwałem:

- Wiesz, że ze mną będziesz bezpieczna, prawda? - spytałem cicho. Pomyślałem o naszej wcześniejszej konwersacji o jej lękach, które wciąż ją prześladowały. Działo się dokładnie to czego się obawiałem - horrory Wickendale nie dawały nam spokoju nawet po naszej ucieczce.

Myślała przez chwilę nad odpowiedzią; trzask ogniska był jedynym odgłosem w chacie. Ale w końcu słodko wyszeptała:
- Tak.

- Posłuchaj, wiem, że jesteśmy w gównianej sytuacji - westchnąłem. Cieszyłem się, że udało nam się uciec, ale w blasku ogniska olśniło mnie; nie mieliśmy pojęcia co robiliśmy. - Żadne z nas nie wie, dokąd zmierzamy, pieniędzy mamy co kot napłakał, mamy nie wiele ubrań. - potrząsnąłem głową, nagle czując ukłucie winy - Nigdy nie będziesz mogła wrócić do swojego mieszkania czy rodziny. Cholera, nie masz nawet niczego co by do ciebie należało. Nie masz nic, Rose, i wiem, że to jest do dupy i przepraszam cię za to.

Wiedziałem, że te słowa nie pomagały naszej sytuacji, ale nie mogłem się powstrzymać. I zdawałem sobie, aż do tej pory sprawy z tego, że to była moja wina, że Rose w ogóle znalazła się w tej sytuacji. Miałem siebie za bohatera przez to, że wyciągnąłem nas z Wickendale, ale to przeze mnie przecież Rose tam trafiła.

- Ale masz mnie - powiedziałem, odwracając głowę, aby spojrzeć w jej niebiesko-zielone oczy. - Zawsze będziesz mnie miała, Rose. I będę się starał, żeby to było wystarczające.

Jak tylko wypowiedziałem te słowa, zaczęła mnie całować. Jej ręce oplatały moją szyję, a jej pełne czerwone usta były na  moich, pozbywając się winy, jaką czułem.

Odsunęła się zbyt szybko, opierając swoje czoło o moje, tak jak zawsze robiła.
- Jesteś więcej niż wystarczający, Harry. - Jej szept wyzwolił stado motyli w moim brzuchu, jakbym był kurwa w piątej klasie. - I dlaczego brzmisz jakbyś przepraszał?
- Ponieważ - westchnąłem - To wszystko stało się przeze mnie. Byłabyś teraz w swoim mieszkaniu, nie tu, żyjąc jak dezerter do końca życia. Nie przechodziłabyś przez to wszystko, gdybyś mnie nie spotkała.

I wtedy popatrzyła na mnie spod swoich długich rzęs, jej oczy zamigotały w świetle płomieni. Tym swoim pięknym, miękkim głosem powtórzyła moje słowa sprzed wieków:
- Zrobiłabym to znowu.

Kochałem ją. Boże, tak bardzo kochałem Rose Winters.

Znów ją pocałowałem, namiętnie, tak jak za każdym razem, ale inaczej. Tym razem czułem, każdy najdrobniejszy ruch jej warg, jej język na moim, jej dłonie wplątane w moje włosy.

Moje dłonie spoczywały na jej biodrach i czułem ciepło jej ciała przez materiał jej koszulki. Przesunąłem je delikatnie na jej plecy, powoli sunąc w dół, aż do jej ud. Chwyciłem je i pomogłem jej objąć mnie nimi w talii. Rose była przyciśnięta do mnie, tak że jej kolana opierały  się na ziemi po obu stronach moich bioder. Jej palce wciąż w moich włosach, a jej usta masujące moje. Było idealnie, tylko ja i Rose całujący się bez żadnych przeszkód. Pogłębiłem pocałunek, a ona bez żadnej pomocy z mojej strony zaczęła, najpierw delikatnie, ocierać się o mnie. Kurwa.

Jęknąłem, gdy się lekko odsunęła. Skorzystałem z okazji i cmoknąłem ją w szyję. I znowu i znowu, schodziłem z pocałunkami w dół jej miękkiej skóry. Moje usta przyssały się do niej w miejscu tuż nad jej obojczykiem, a ona sapnęła i mocniej pociągnęła za moje włosy.

- Mmm - wymruczałem. Usiadłem, uwalniając moje dłonie, aby mogły jej dotknąć. Z radością sięgnąłem brzegu jej koszulki. Wślizgnąłem pod nią moje dłonie i delektowałem się dotykiem jej gładkiej, ciepłej skóry. Ściągnąłem z niej materiał przez głowę i odrzuciłem na bok. Podążyła moimi śladami i zdarła ze mnie moją koszulę.

Musiałem podnieść nas z brudnej ziemi i z dala od ogniska. Chwyciłem jej uda i bez ostrzeżenia stanąłem na nogi, podnosząc ją ze sobą. Zaśmiała się z zaskoczenia, jej ręce chwyciły się mojej szyi, kiedy niosłem ją do naszego prowizorycznego łóżka. Ale zanim ją położyłem, oparłem ją o ścianę. Przeniosłem moje dłonie na jej tyłek, łapiąc za niego, a ona jęknęła.

- Kurwa, Rose - wydyszałem - Tak długo czekałem, żeby cię dotknąć.

Postawiłem ją na moment na ziemi, żebym mógł użyć obu moich rąk do rozpięcia jej spodni. Rozpinałem guzik po guziku, celowo się z nią drocząc. Powoli opuściłem je w dół, pozwalając moim palcom przejechać wzdłuż jej majtek. Zaskomlała, jej klatka opadała i unosiła się szybciej niż do tej pory.

Kiedy już wyszła ze swoich dżinsów, została w samej bieliźnie. Odchyliłem się do tyłu, aby lepiej się jej przyjrzeć. Była zapierająca dech w piersiach. Jej skóra była nieskazitelna, blada, gładka i miękka. Jej ciemne włosy opadały na nią łagodnymi falami, a jej wiśniowe usta i duże oczy wprawiały mnie w zachwyt.

- Jesteś taka piękna - wyszeptałem, przyciskając swoje usta do jej. Z chęcią odwzajemniła pocałunek, żadne z nas nie było w stanie trzymać rąk przy sobie. Uwielbiałem to, to jak pełne pożądania była nasze pocałunki i jak łatwo nam one przychodziły. Tym razem to ona zaczęła całować moją szyję, sunąc ustami po mojej skórze. - Kurwa, Rose - wydyszałem - Pozwól mi się  z tobą kochać.

Skinęła głową, wydając się być tak samo chętna jak ja.
- Proszę - powiedziała niemal błagalnym tonem.

Spełniłem jej prośbę i owinąłem jej nogi znów w okół mojej talii, prowadząc ją na nasze prowizoryczne łóżko.



ROSE'S POV

Duże, silne ręce Harry'ego trzymały moje uda, niosąc mnie w stronę koców, które rozłożyłam na podłodze. Jego włosy już były rozczochrane, a jego wydęte wargi lekko spuchnięte i wiedziałam, że pragnęłam go tak samo bardzo, jeśli nie bardziej niż on pragnął mnie. Za długo czekaliśmy na ten moment. Już sam sposób w jaki jego ciemne oczy badały moje ciało, sprawiał, że serce kołatało mi w piersi. Myślałam, że będę spięta i zdenerwowana, ale nie byłam. Byłam gotowa całkowicie mu się oddać. Oboje tak długo czekaliśmy, że czułam wręcz ulgę, że w końcu mogę z nim być w ten sposób.

Poczułam miękki materiał pod plecami, kiedy Harry delikatnie położył mnie na kocu. Przysunął się tak, że dzieliło nas kilka centymetrów. Jedna z jego rąk lekko odepchnęła moje udo w bok, tak aby mógł położyć się między moimi nogami.

- Jesteś pewna, że chcesz to zrobić? - spytał Harry.
- Całkowicie.

Jego miękkie usta złożyły pocałunek na mojej szczęce.
- Ale powiedz mi jeśli będzie bolało, dobrze? - powiedział z ustami wciąż przy mojej skórze.
- Dobrze - odpowiedziałam mu. Nie mogłam powstrzymać małego uśmiechu, który wykwitł na moich ustach. Kochałam to, kochałam trzask płonącego ognia i sposób w jaki płomienie oświetlały oszałamiające ciało Harry'ego. Kochałam sposób w jakim jego ciało leżało na moim i smak jego ust na moich.


- Sprawię, że poczujesz się dobrze, Rose. Zapomnisz o tym wszystkim co się działo - obiecał. Jego głowa opadła znów w dół, gdzie złożył kolejny słodki pocałunek. - Sprawię, że zapomnisz o tym strasznym miejscu.


Moje powieki opadły i westchnęłam z rozkoszy. Dłonie Harry'ego sięgnęły za moje plecy, a ja wygięłam je w łuk, aby mógł rozpiąć mój stanik. Pozwoliłam mu zsunąć ramiączka z moich ramion, zanim odrzucił go na bok.

Jego ust spotkały moje, aby mnie czymś zająć, podczas gdy rozpinał swoje spodnie. Zsunął je w dół swoich ud, a ja pomogłam mu zresztą, używając moich stóp, aby nie rozłączać naszych ust. Czułam jego twarde przyrodzenie przyciśnięte do mnie z jedynie dwoma cienkimi warstwami bielizny między nami.

Nasz pocałunek był długi i pełny pożądania, moja ręka spoczywała na jego karku, a druga na naprężonym bicepsie. Zaczął wypychać swoje biodra w moją stronę, jego ruchy były boleśnie powolne
- Przyjemnie, kochanie?
- Tak - wyjęczałam. Pocałował mnie mocno. Kontynuował ocieranie się swoimi biodrami o moje, kiedy  ja ciągnęłam za jego włosy. - Kocham cię, Harry - powiedziałam na bezdechu.
- Też cię kocham - powiedział - Tak kurwa bardzo,  Rose. - Pospiesznie pocałował moje usta, a następnie zgięcie szyi. - Jesteś taka piękna.

Przeciągnął językiem po ustach, po czym przycisnął je do mojego obojczyka. Nie wiedziałam o co chodziło z tamtym miejscem, ale za każdym razem, gdy to robił, motyle budziły się w moim brzuchu, a oddech stawał mi w gardle. Jego usta przemieszczały się szybko w dół mojego ciała. Jego dłoń objęła moją pierś i lekko ścisnęła. Następnie jego usta odnalazły mój sutek, którego zaczęły ssać i lizać.

- Harry - jęknęłam, a z jego piersi wydobył się głęboki pomruk na ten dźwięk. Jego usta nie przestawały przez kilka następnych sekund, dopóki nie przeniosły się na mój brzuch. Każdy dotyk jego ust był niesamowity. Sprawiał,  że czułam się kobietą.

Jego dłonie przytrzymały moje biodra, sunąc po nich, aż dotarły do mojej bielizny. Jego palce musnęły to miejsce, a  ja zaskomlałam od jego lekkiego drażniącego dotyku.
- Już jesteś taka mokra - wyjęczał. Jego palce zaczepiły się o gumkę moich majtek po obu stronach i ściągnęły je w dół moich nóg, zostawiając za sobą gęsią skórkę na mojej skórze.

Nagle jego usta były z powrotem na wnętrzu mojego uda. Jego ręce spoczywały na moich obu nogach. Sięgnęłam do jego włosów i wplotłam w nie moje palce, przygotowując się na to, co wiedziałam, miało zaraz się stać. Ale kiedy jego usta znalazły się między moimi nogami, było jasne, że nic nie mogło mnie przygotować na to uczucie.  Nikt nigdy mi czegoś takiego nie robił. Jego język i jego usta przyciśnięte do mnie, poruszające się w taki sposób, że sprawiały, że jęczałam jego imię. Moja dłoń chwyciła się koca leżącego pod nami. Zamruczał i jego usta zawibrowały przy mnie, jego język wykonywał zygzakowate ruchy po mojej kobiecości. Moja pierś unosiła się i opadała gwałtownie, a moje oczy się zamknęły.

-  Proszę cię, Harry - błagałam, nie będąc do końca pewna o co. Owinął swoje usta wokół najbardziej wrażliwego punktu, ssając lekko ostatni raz.

Następnie jego ciała przeniosło się nade mnie, a jego czoło spoczęło na moim.

- Mmm - wymruczał, językiem zlizując mój smak ze swoich ust. Moje ciało było słabe pod jego, nie było w stanie się poruszyć. Poddałam się; byłam w stu procentach jego.

- Kurwa, muszę cię poczuć - wydyszał - Zdejmij moje bokserki.

Wypełniłam polecenie, zaczepiając palce o brzeg bielizny i ściągając ją w dół jego nóg. Czułam, że powinnam go dotknąć albo zrobić coś w zamian za to co on zrobił mi. Ale byłam niedoświadczona, a jemu to chyba nie przeszkadzało. Widziałam go teraz w pełnej krasie, a moje oczy automatycznie powędrowały na jego przyrodzenie. Tak naprawdę to nie widziałam jeszcze nigdy żadnego mężczyzny w ten sposób, ale byłam pewna, że Harry był duży w porównaniu do innych.

Obserwowałam jak jego ręce sięgają do torby leżącej obok i wyciąga z niej prezerwatywę z już otwartego pudełka, które kupił wcześniej. Jego usta złączyły się z moimi, aby odwrócić moją uwagę, podczas gdy rozrywał opakowanie i zakładał na siebie gumkę. Jego język pieścił mój i byłam tak pochłonięta pocałunkiem, że nie zwracałam uwagi na to co robił. 

Z roztargnieniem przejechałam palcami po jego klatce piersiowej. Powłóczyłam nimi po jego wspaniale wyrzeźbionym torsie.

- Rose - wydyszał, a jego oczy  zamknęły się, rozkoszując moim dotykiem. Uniósł się na rękach opartych po obu stronach mojego ciała, co dawało do zrozumienia, że skończył to co robił. - Gotowa? - powiedział, a jego głowa opadła w dół, aby mógł pocałować moją szyję.
- Tak - oznajmiłam. Byłam zdana na jego łaskę.
- Okej. Spróbuj się zrelaksować, kochanie. Powiedz mi jeśli cię zaboli i przestanę.
- Dobrze - skinęłam głową, a on wsunął się powoli we mnie. Na początku było mi trochę nieswojo, uczucie rozciągania nie było przyjemne. Było takie obce, dziwne.
- Wszystko w porządku? - zapytał.

Pokiwałam głową, starając się przyzwyczaić do tego uczucia. Ostrożnie wszedł we mnie głębiej, a ja się skrzywiłam. Nie chciałam, żeby Harry przestawał, bojąc się, że mnie skrzywdzi. Musiałam go poczuć.

Ale on wszedł jeszcze głębiej i pomimo moich wysiłków, skrzywiłam się jeszcze bardziej, a z moich ust wydobyło się ciche łkanie.

- Przepraszam - powiedział, natychmiast zatrzymując swoje ruchy.

Potrząsnęłam głową.

- Nie, nie przestawaj.
- Jeśli za bardzo cię boli, ja...
- Nie, Harry, jest dobrze. Chcę cię poczuć - wyszeptałam. Chwycił między zęby swoją dolną wargę, podczas gdy jego oczy przeszukiwały moje w poszukiwaniu wątpliwości. Ale nie zaprotestował, wchodząc znów we mnie. Tym razem bolało trochę mniej.

Nie pokazywałam po sobie już więcej bólu,  ale Harry i tak wchodził i wychodził ze mnie bardzo ostrożnie. Całował przy tym wrażliwą skórę na moim obojczyku, aby odwrócić moją uwagę od nieprzyjemnego uczucia w dole mojego ciała. Ale im więcej ruchów wykonywał, tym mniejszy był ból.

Nie wiedziałam dużo o seksie, ale to co wiedziałam to, to że ból jest inny dla każdego. Byłam wdzięczna, że mój nie był, aż tak zły, biorąc pod uwagę, że już znikał.

Harry kontynuował swoje powolne ruchy, jego usta masowały moją skórę.

- Jak się czujesz? - zapytał.
- Lepiej - odpowiedziałam - Czuję się...dobrze, tak właściwie.
- To świetnie, kochanie - oznajmił. Moje oczy podążyły wzdłuż jego ciała, które wisiało nade mną. Był taki ogromny, jego mięśnie się napinały, kiedy poruszał się. Kusiło mnie, żeby wbić paznokcie w jego gładkie plecy, ale wtedy zobaczyłam je w blasku ognia. Ślady po biczu. Niemal o nich zapomniałam.

Mój umysł został oderwany od przykrego wspomnienia, kiedy Harry pocałował moje usta, a jego piękna twarz zastąpiła smutne obrazy z przeszłości.

- Kurwa - wydyszał w moje usta - Jesteś taka ciasna, Rose.

Jego biodra znów spotkały moje i poczułam falę przyjemności, trafiał we wszystkie odpowiednie punkty wewnątrz mnie. Z moich ust wyrwał się cichy stęk, a Harry jęknął na ten dźwięk. Moje ciało się wygięło, moje biodra uniosły się do góry, aby znaleźć się bliżej niego.

Kolejne pchnięcie, tym razem mocniejsze. Ból powrócił, ale był tępy. Moje palce wbiły się w skórę jego ręki, druga dłoń wplątała się we włosy. Jęknął głośno, a jego głowa opadła na moje ramię.

- Kochanie, mogę przyspieszyć? - wydyszał, owiewając swoim oddechem moją pierś.
- Tak - wyszeptałam. Przyspieszył tempo, kolejny jęk uciekł z jego ust. Odgarnęłam włosy z jego spoconego czoła i pocałowałam jego szyję. A on wchodził we mnie mocniej i głębiej i moja głowa odchyliła się do tyłu w rozkoszy.
- Cholera jasna - Harry zajęczał - Jesteś...jesteś kurwa niesamowita. -  Jego głos był ochrypły, wibrował głęboko w jego piersi.

Skomlałam kiedy wchodził we mnie coraz to głębiej. To było najwspanialsze uczucie jakie kiedykolwiek doznałam. Jego usta powróciły na moją szyję, gdzie zassały mocno moją skórę.

- Powiedz moje imię - zakomenderował na bezdechu.

To też zrobiłam, jego następne pchnięcie spowodowało wydobycie się dźwięku z moich ust, czy tego chciałam, czy nie.

- Głośniej, kochanie, proszę.

Im głębiej wbijał się we mnie, tym częściej jego imię padało z moich ust, podczas gdy ssał i szczypał moją skórę. Po kilku sekundach, niemal krzyczałam je z rozkoszy.

- Tak, Rose, właśnie tak.

Nie przestawałam jęczeć jego imienia, a on nie przestawał zostawiać śladów na mojej szyi. Pociągnęłam go za włosy, kiedy wykonał jeszcze jedno szybkie, mocne pchnięcie, jęcząc tak samo głośno jak ja. Potem zaczął zwalniać do romantycznych, spokojnych ruchów.

Były torturą, Harry leniwie poruszał biodrami, dopóki nie znalazłam się na kraju wytrzymałości psychicznej. Ale było to niesamowite doznanie. Ręka Harry'ego chwyciła mój tyłek, a druga jednocześnie przytrzymała moje biodra, kiedy kontynuował poruszanie się we mnie. Oboje pragnęliśmy się nawzajem tak bardzo, że nie minęło dużo więcej czasu, zanim poczułam jak jego penis drgnął. Jego oczy się zamknęły, a on ze świstem wciągnął powietrze przez zaciśnięte zęby.

- Cholera, Rose.

Jego głowa odchyliła się do tyłu i gardłowy jęk wydobył się z jego piersi. Ochrypły dźwięk sprawił, że stałam się słaba. Odgłosy opuszczające jego gardło, sposób w jaki jego głowa opadła do tyłu, a mięśnie na  całym ciele się napięły, doprowadziły mnie na sam brzeg.

Harry dochodził, trafiając we mnie mocno i głęboko. Przekleństwa pomieszane z moim imieniem  padały z jego ust wraz z ciężkim oddechem,  a ja zaczęłam robić to samo. Powtarzałam jego imię, podczas gdy moje plecy wygięły się z przyjemności.

W końcu poczułam jak Harry dochodzi w prezerwatywę, a ja sekundy po nim. Nasze spocone klatki piersiowe unosiły się i opadały szybko przy sobie, a głowa Harry'ego przyciśnięta była do mojej, nasze spuchnięte usta złączyły się w słodkim pocałunku. Powoli i ostrożnie wysunął się ze mnie. Obserwowałam jak mięśnie na jego plecach kurczą się i poruszają pod jego skórą, kiedy  odwracał się tyłem do mnie, żeby ściągnąć prezerwatywę.

Kiedy już wrzucił ją do ogniska, położył się z powrotem na mnie, a jego głowa opadła na moją pierś. Objął mnie ramieniem, żebym była jak najbliżej niego.

- Byłaś świetna, kochanie - pochwalił, z czułością całując moje nagie ramię.

Odgarnęłam mokre włosy z jego czoła. Moja ręka przeniosła się nad jego ramię, abym mogła delikatnie rysować opuszkami palców po jego lśniących od potu plecach. Muskałam blizny i wracałam myślami do Wickendale. Ale już się nie bałam. Czułam się tak niemożliwie połączona z Harrym, szczególnie teraz. I wiedziałam, że kiedy powiedział, że będę z nim bezpieczna, naprawdę miał to na myśli. Więc dzięki temu zaufaniu do niego, mogłam w końcu pozwolić horrorom Wickendale odejść i zaznać spokoju. Opuściliśmy tamten budynek i już do niego nie powrócimy.
 Leżenie tu z nim, jego usta uchylone, rzęsy spoczywające na jego policzkach, kiedy smacznie spał, było rajem.

KONIEC PSYCHOTIC
                                                                                         
Ten rozdział zajął mi tak strasznie dużo czasu, gdyż był niesamowicie niekomfortowy do tłumaczenia, poza tym miałam gorączkę;( w najbliższym czasie opublikujemy jeszcze epilog  i pod nim napiszę wszystkie informacje o następnej części i oficjalne podziękowania. Na razie chciałabym podziękować tej małej grupce osób, która pisze do nas na asku i na tt oraz tu w komentarzach i dziękuje nam za tłumaczenie i pisze żebyśmy się nie przejmowały osobami, które po nas jeżdżą za to, że rozdział jest parę dni później (chociaż nie powiedziałam kiedy dokładnie będzie...).

A tak btw: doczekaliście się w końcu waszej wymarzonej sceny! Jak wam się podobało? Starałam się ją przetłumaczyć najlepiej jak umiałam, mam nadzieję, że jest ok;)

--------------------------------------
Hej! Mam nadzieję, że się podobał rozdział (dobra, wiem, że wam się podobał no bo jakby inaczej xd) Trochę się spieszę, także oby nie było wielu błędów. xx ~XYZ